Forum OSKKO - wątek
TEMAT: |
wizerunek nauczyciela? |
|
Gaba | 24-01-2006 07:47:49 [#01] |
---|
Gazeta Wyborcza": Czas zmienić obraz lekarza jako pijaka i łapownika - postanowili polscy lekarze. By ten wizerunek poprawić, chcą wynajmować specjalistyczne agencje public relations.Pomysł narodził się podczas spotkania przewodniczących wszystkich izb lekarskich. Ustalono, że co miesiąc każdy ze 150 tys. polskich lekarzy będzie wpłacać złotówkę na specjalne konto łódzkiej izby.
Za te pieniądze wynajmie się firmy PR, by tworzyły pozytywny wizerunek lekarza w społeczeństwie. Żeby przekonać ludzi, że medycy to ludzie uczciwi i ciężko pracujący, PR-owcy będą organizować konferencje prasowe, kampanie informacyjne i reklamowe.
Prof. Kazimierz Szewczyk, etyk z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi: - Lekarz to nie tylko zawód, ale powołanie. Dlatego wymaga się od niego więcej. W Polsce potrzebna jest publiczna debata na temat kondycji służby zdrowia. Niestety, wśród lekarzy pokutuje syndrom oblężonej twierdzy i chcą oni argumenty zastąpić reklamą w wykonaniu agencji PR. A to nie rozwiąże ich problemów - mówi prof. Szewczyk. |
ReniaB | 24-01-2006 07:54:22 [#02] |
---|
Czy chcesz Gabo zaproponować by nauczyciele też się zrzucili i wynajeli profesjonalną firmę PR i poprawiali swój wizerunej? Pozwolę sobie dodać, że widziałam Cię w TV i prezentowałaś się bardzo zacnie, chociaż nie wiem czy to Twoja osobista charyzma czy działania sowicie opłacanych speców od wizerunku? |
Gaba | 24-01-2006 07:58:11 [#03] |
---|
nie, nie chcę -- chcę tylko powiedzieć, że nasz jest równie beznadziejny. Drogi kształtowania moga byc oczywiście różne - np. pozbycie się Kraty Nauczyciela... i wpuszczenie świeżej krwi, udrożnienie sytemu, bo teraz choruje bo teraz chroniczną obstrukcję. |
Marek Pleśniar | 24-01-2006 08:07:42 [#04] |
---|
Niestety, wśród xxxxxxxxx pokutuje syndrom oblężonej twierdzy chyba umiałbym wstawić zamiast iksów różne nazwy profesji... |
Adams135 | 24-01-2006 23:43:01 [#05] |
---|
A co tym PR-owcy? O PR-e Medycznym tak się sądzi:
"Bogusław Feliszek wrote:
> Wła?nie dlatego go potrzebuj?.
Nie oni, a zrzeszajaca je Izba Lekarska! (regionalna ewentualnie) :) I to
ona w ich imeniu powinna dzialac - bo stawki sa narzucane odgornie na dany
teren i pojedynczy NZOZ nic tutaj nie zawojuje. Dlatego zgadzam sie jak
najbardziej - PRowcy owszem - ale nie w kazdej przychodni - bo tam sie po
prostu nie utrzymaja - skoro nie ma prywatnych ubezpieczen (czyli pieniadze
nie ida za pacjentem). Oczywiscie lekarz moze zatrudnic PRowca z doskoku -
czym wiecej zapisanych pacjentow tym wiecej miesiecznie pieniedzy - ale te
stawki sa glodowe, wiec to chyba po znajomosci ;)"
Michał \'Amra\' Macierzyński || http://PRNews.pl
Banki nie mają dla nas tajemnic!
A o nauczycielskim wypadalo by pomyśleć. ;) |
Marek Pleśniar | 24-01-2006 23:52:57 [#06] |
---|
PR nauczycielski robią nauczyciele. Codziennie. Wtedy gdy są damami i dżentelmenami kredy i tablicy;-) (Znałem takich moich nauczycieli) I wtedy gdy mówią na lekcji że wieloryb to ryba, a Amerykę odkrył niejaki KolumP z Pcimia Albo na zebraniu rodziców gdy wybryki małego Kazia omawiają publicznie w obecności 20 innych rodziców. Nauczyciel ma najdoskonalsze warunki do bycia piarowcem. Widzę że lekarze idą po linii rządowej - no bo tam tez wymyślono że zadekretują politycy autorytet sobie;-) Było też sławetne uzasadnienie zmian w rozporządzeniu o nadzorze pedagogicznym - w którym pisano że rozporządzenie wzmocni autorytet kuratora;-) Tak więc w oświacie też znamy podobne przypadki;-) |
Gaba | 25-01-2006 00:01:30 [#07] |
---|
ten medialny wizerunek jest okropny - a to baba tupta nóżkami poświstując siusiusiu... albo z burgundem na łbie sie ponawydurnia, albo je jakis chemiczny kubek knora, albo nie ma białej bluzki jak inna biała bluzka..., albo cos psrtyka, a to dzieciaki batonikiem pstrykaja, to podpaski, soczki, gripeksy i inne - a to dyrektor złośliwec nie chce mleka dzieciom kupić. Własnie ten wizrunek jest jakoś dziwnie kretyński i uprawdopodabniający się. Nie chcę PR, ale - |
jzzg | 25-01-2006 15:34:20 [#08] |
---|
Dlaczego nas nie szanują? Bo teraz w ogóle trudno o szacunek. Bo teraz niemodnie jest szanować. Teraz każdy gówniarz musi być szanowany przez rodziców, nauczyciela, księdza itp. To jest oczko w głowie, przyszłość narodu i w ogóle. Powinien wychowywać się bez stresów, których obmierzłym źródłem jest między innymi szkoła i nauczyciel. Jakim bowiem prawem nauczyciel ma wymagać, żeby małolat chodził ubrany starannie i bez ekstrawaganckiej fryzury? (z jakichś powodów takie wymagania mają renomowane prywatne szkoły na świecie). Jakim prawem wymaga podporządkowania się poleceniom?
Takich retorycznych pytań można stawiać dziesiątki.
Dlaczego od czasu do czasu rozdziera się szaty, że jakiś sfrustrowany młodzian odreagowuje zabijając bezdomnego, topiąc koleżankę w studni, pastwiąc się nad młodszym i słabszym.
Przecież to niekonsekwentne. On tylko był przygnębiony tym, że się go czepiają.
A nauczyciele? Jeden z nas nie wytrzymał i za rękaw wyciągnął z ławki bezczelnego gówniarza. I co się mu stało? Musiał pewnie poprawić sobie ściągnięty z ramienia sweter. Ot krzywda. Pani dyrektor nie rozliczyła gówniarza, że wobec nauczyciela zachował się chamsko, ale rozliczyła nauczyciela. Ciekawym, czy owa pani dyrektor wieczorem spaceruje między blokami po osiedlu? Tam są przecież kumple tego młodziana. I może też przeżywają młodzieńcze bunty. Życzę pani dyrektor miłego i pamiętnego spotkania.
A nasze władze? A nasze ZZ? A my, inni nauczyciele? Jak my reagujemy? Dyskutujemy o tym, że nie nauczono nas odpowiednio skutecznie podlizać się uczniom. Że on nie ma specjalnych kompetencji, predyspozycji czy czegoś tam jeszcze, ale my mamy, nam się to jeszcze nie przydarzyło. A skąd wiadomo, czy się nie przydarzy w następnej klasie, jaką dostaniemy?
Dawałem sobie radę w lo i zawodówce, a także w klasach uzawodowionych i w wieczorówkach organizowanych dla tych, którzy nie mieli chęci uczyć się normalnie w szkole. Odrabiali w OHP wojsko i kończyli szkołę podstawową. Bardziej interesowało ich, jaką wódkę wypiją wieczorem, a nie nauka. Ale nie uważam, że jest to powód, aby patrzyć z góry na kogoś, kogo gówniarze wyprowadzili z równowagi. Czy istnieje coś takiego, jak nauczycielska solidarność zawodowa? Czy dużo wyobraźni potrzeba, żeby postawić się w jego położeniu? Żeby wyobrazić sobie, że jemu zdarzyło się to dziś, a każdemu z nas może się to zdarzyć jutro? Ile listów od nauczycieli dostała owa pryncypialna pani dyrektor, żeby zastanowiła się nad swoim postępowaniem?
Społeczeństwo nie będzie nas szanowało, bo my sami nawzajem się nie szanujemy. |
jzzg | 25-01-2006 15:40:01 [#09] |
---|
Naturalnie jest lekarstwo. Należy znieść KN. To ona czyni nauczycieli niedouczonymi, nieudanymi i do niczego. To ona broni nieudaczników, miernoty i ciemnotę. Pewnie zwłaszcza art. 83? Ciekawym, ilu z Państwa wie, jaki był rodowód tego artykułu, przeciw komu został wyprodukowany i jak skończyła się cała sprawa? |
BożenaB | 25-01-2006 17:55:47 [#10] |
---|
Żartujesz jzzg? "...KN. To ona czyni nauczycieli niedouczonymi, nieudanymi i do niczego..." KN jest dla wszystkich. Tu piszący wspaniali dyrektorzy byli nauczycielami /są. Albo są niedouczeni, nieudani, do niczego, albo KN nie ma na to wpływu ... Moim zdaniem niedouczonym, nieudanym jest się mimo karty i KN nic do tego nie ma... |
BożenaB | 25-01-2006 17:58:33 [#11] |
---|
Hmm... Jeżeli jakaś KN tak psuje ludzi, to OSKKO powinno porzucić myśl o dokumencie, który można by nazwać Kartą Dyrektora. Bo jak powstanie, to ogłupi dyrektorów... przecież z tej samej gliny są co nle. Chyba, że się mylę... |
Marek Pleśniar | 25-01-2006 18:14:36 [#12] |
---|
a kiedy osko myślało o jakiejś karcie dyrektora????? Chętnie się dowiem bo nie słyszłem;-) |
jzzg | 25-01-2006 18:21:56 [#13] |
---|
Bożenko, przecież ja wyraźnie ironizuję. Wbrew wielu jestem za Kartą. Musi być tylko rozsądnie stosowana przez mądrych ludzi. A w dzisiejszych czasach musi być jakiś akt prawny, który będzie nas bronił przed pomysłami terenowych i nie tylko reformatorów. My niestety nie wychodzimy jak górnicy bronić swoich miejsc pracy, stabilizacji i niewielkiej chociaż niezależności od różnych radnych, sołtysów itp. |
beera | 25-01-2006 18:25:30 [#14] |
---|
a tam są zapisy w KN, którym zaden rozsadny czlowiek rozsądnie nie zastosuje- zastosuje tak jak brzmią. Nie ma sensu wysuwać tu krytyki skrajnych pomysłów skoro nikt za nimi nie optuje, chyba, ze chodzi o jakąś popularność poselską lub podobnego rodzaju. |
BożenaB | 25-01-2006 20:49:26 [#15] |
---|
się kajam ;-) Bo może nieuważnie porzeczytałam (zmęczenie) jeden z niedawnych wątków ? I niewłasciwie odebrałam treść .... |
Marek Pleśniar | 25-01-2006 20:52:55 [#16] |
---|
ale...;-) osko zdecydowanie myśli o.... Kodeksie Etycznym czyli czmś wprost przeciwnym - by jest listą wymagań od dyrektorów |
jzzg | 25-01-2006 21:34:20 [#17] |
---|
Acha i tego typu kodeks etyczny pomoże na coś? Tak jakby taki kodeks funkcjonujący wśród lekarzy mał wpływ na coś. Czy potrafi ktoś wykazać. że przez to lekarze mniej biorą w łapę, że nie wykorzystują państwowych gabinetów i sprzętu do prywatnej praktyki? Że mniej biorą łapówqek od rodzin chorych, o których wiedzą, że ich dni są policzone i na pewno nie będą mogli im pomóc? Że dają leki najlepsze i najkorzystniejsze dla chorego, a nie takie, za przepisywanie których otrzymali większą prowizję?
Kodeks etyczny dla dyrektorów będzie tylko okazją do eliminowania osób niewygodnych albo niespełniających kryteriów w obowiązującym obecnie nurcie. Najpierw zostaną wyeliminowani wszyscy, którzy żyją bez ślubu, potem ci, którzy nie chodzą do kościoła, potem ci, którzy nia dają na składkę, potem wyglądający na kochających inaczej, potem płacący alimenty i tak dalej w zależności od stopnia nawiedzenia władz terenowych.
A propos. Przypomniało mi się, że czytałem niegdyś pamiętniki nauczycieli z początków niepodległości. Utkwiło mi w pamięci, jak to w jakiejś zapadłej dziurze nauczycielka była sądzona we wsi za demoralizację dzieci. W klasie w szkole siedział wójt, proboszcz i ktoś tam jeszcze. Przed nimi leżał dowód winy: sukienka ze zbyt dużym podobno dekoltem, a na środku klasy stała sama winowajczyni.
Czarno widzę! |
AnJa | 25-01-2006 21:39:50 [#18] |
---|
hmm
tego, no
a myślałem, że stany pt. "zatkało mnie" mam już za sobą
...
jak ta sukienka z dekoltem leżała. to ta nauczycielka goła stała? |
Arwena | 25-01-2006 21:41:16 [#19] |
---|
Workiem pokutnym okryta. |
Marek Pleśniar | 25-01-2006 21:53:18 [#20] |
---|
jzzg, mówisz w domu powieszonego o sznurze (lub przy pijanym o płocie) lub przy gospodyni o smaku zupy nie musisz wyznawać kodeksu;-) jako i ja nie lubię nie szkodzić - stąd nie wyznaję lekarskiego ale ludziom go tworzącym mówisz te no - impertynencje więc - gdy kiedyś powiesz wreszcie o czymś w co wierzysz - z przyjemnością to wyśmieję;-) --------------- co do worków pokutnych - popieram pod warunkiem że z dekoltem bardzo dobrze porwane (koniecznie dziurawe) łachy wyglądają na gwiazdach filmowych - stąd może to obciążenie psychologiczne |
Adams135 | 26-01-2006 16:33:31 [#21] |
---|
Wizerunkowe plusy i minusy... premiera W Rzeczpospolitej piszą:
PREMIER
Do tańca i do różańca
Od kilku miesięcy Kazimierz Marcinkiewicz nie znika z ekranów telewizorów. Żaden gabinet nie wkładał do tej pory tak dużo wysiłku w swój wizerunek medialny.
Rząd Kazimierza Marcinkiewicza cieszy się sympatią połowy Polaków. Jeszcze bardziej lubimy premiera. Jest z niego zadowolonych 58 proc. badanych (CBOS, styczeń). Każdy nowy rząd dostaje od społeczeństwa kredyt sympatii. Ale rząd Marcinkiewicza na tę sympatię ciężko pracuje. Na razie nie tyle za pomocą ustaw, ile dzięki kreowaniu wizerunku i działaniom public relations.
Od starców po młodzież
Niedzielne "Fakty" pokazały kilka kadrów z wizyty premiera na balu studniówkowym w gorzowskim liceum. Rozpromieniony Marcinkiewicz w objęciach maturzystki tanecznym krokiem przemierzał salę.
Dzień wcześniej, w Dniu Babci, premier zawitał do domu opieki społecznej. Przekazał pensjonariuszkom życzenia i róże, usłyszał wiersz. Przy okazji podzielił się informacją o planowanej podwyżce rent i emerytur.
Od kilku miesięcy prawie w każdym serwisie informacyjnym Polacy widzą podobne obrazki. Podane z przymrużeniem oka (premier gra w piłkę, kupuje choinkę) lub na poważnie: premier jedzie na pole, gdzie będą się krzyżować autostrady A1 i A2, by poinformować o rządowym planie budowy dróg; premier przynosi otuchę i zapewnia, że mimo mrozów nie grozi nam wyłączenie prądu ani gazu.
- Premier bardzo silnie postawił na pozytywny przekaz. Cokolwiek ma do powiedzenia, stara się o tym mówić pozytywnie. Nawet jeśli rzecz dotyczy fiaska jakichś rozmów. Dlatego jest lubiany - podkreśla Adam Łaszyn, prezes agencji PR Alert Media Communications.
Ciągle na antenie
O wizerunek premiera i jego gabinetu dba rzecznik rządu Konrad Ciesiołkiewicz zgodnie z mottem: "uprawiamy politykę stałego dialogu społecznego". Premier jest ciągle w terenie. Nie unika mediów, rozmawia ze wszystkimi tytułami - od Radia Maryja i TV Trwam po tabloidy. Sztab premiera podrzuca na przemian "Faktowi" i "Super Expressowi" informacyjne kąski na wyłączność. A to premier ogłasza na ich łamach skrócenie roku szkolnego, a to drukuje długi list informujący, że nie będzie podwyżki akcyzy na paliwa. Albo zaprasza reporterów do mieszkania. Wszystko po to, by mieć masowo czytane tabloidy po swojej stronie. - Tuż po nominacji premier był nierozpoznawalny, media były nieprzychylne, bo nie doszło do koalicji PiS - PO. Stąd wzięła się nasza otwartość na media - przyznaje Ciesiołkiewicz.
Marcinkiewicz jest otwarty nie tylko wobec tabloidów. W gabinecie premiera odbywają się spotkania z dziennikarzami poważnych tytułów, także nieformalne. O najważniejszych decyzjach rządu informuje sam Marcinkiewicz, a nie rzecznik.
- To jest pierwszy premier, który nie chowa się za swojego rzecznika. Można nawet zaryzykować tezę, że to Marcinkiewicz jest rzecznikiem rządu - zauważa Adam Łaszyn. Według niego jednak, taka taktyka, choć przekłada się teraz na wysokie notowania, w dalszej perspektywie jest niebezpieczna. - Można odnieść wrażenie, że premier częściej spotyka się z dziennikarzami niż z ministrami swojego rządu - dodaje Łaszyn. Rzecznik rządu zapewnia jednak, że premier podejmuje decyzje non stop.
On po prostu ma talent
Tuż po nominacji Marcinkiewicz musiał się uwiarygodnić jako szef rządu. Na łamach prasy zapewniał, że nie jest "malowany" i sterowany z tylnego fotela. Specjaliści od wizerunku uważają, że to mu się udało. Dziś rzadziej się mówi, że jest figurantem. Wyrósł na ważną personę w PiS.
Pracuje nad sobą. PR-owcy zauważają, że coraz mniej "yyyczy", stał się swobodny. - Marcinkiewicz, jak się okazało, ma po prostu talent. Nie ma kłopotu ze zbudowaniem wizerunku "swojego chłopa" - uważa Marek Wróbel z agencji Neuron PR.
Przy okazji szef rządu jest miły i łagodny, a to podoba się ludziom. Nie jest też sztywniakiem - po zakończeniu negocjacji na temat budżetu UE wykrzykuje słynne już "yes, yes, yes" (ujęcie obiega wszystkie media).
Aktywnością w mediach premier przyćmił ministrów swojego rządu. Przez trzy miesiące urzędowania rząd skierował do parlamentu niecałe 50 ustaw, a premier w tym czasie miał 84 spotkania z prasą.
Słabsza obecność medialna ministrów nie wpływa jednak na dobre oceny rządu. - PiS ma kilka prostych i zrozumiałych przekazów: chce Polski solidarnej, wyłapania złodziei i ukarania chronionych dotąd przez układ. To, z jednej, strony zgodne z odczuciami społeczeństwa, a z drugiej, busola dla polityków PiS, żeby wiedzieli, co przekazywać mediom i wyborcom - tłumaczy Marek Wróbel. - W połączeniu z dobrą dyscypliną w partii daje to taki efekt, jakby działał sztab koordynujący działania wizerunkowe - dodaje.
Rolę doradców rządu, nie tylko w sprawach medialnych, pełnią Adam Bielan i Michał Kamiński, autorzy zwycięskiej kampanii Lecha Kaczyńskiego.
Jak nie ma treści, to nie jest PR
Studniówkowe popisy premiera w Gorzowie komentowali internauci, wśród nich uczestnicy zabawy. "Brawo Marcinkiewicz - superpremier!!!!!! Było ekstra!!!!!" - pisał Marek. Były też jednak inne głosy: "A czy śnieg pomalowano na biało pod szkołą? Taką szopkę mieliśmy już z tow. Gierkiem w latach 70." - pisał romero_bein. "Fajny gość, dobrze tańczy! Może by jednak zajął się tym, za co mu płacimy?" - dodawała poranna kawa.
Zachowanie premiera i jego doradców denerwuje Piotra Czarnowskiego, jednego z czołowych polskich PR-owców. - Organizowanie w środku zimy konferencji na polu, gdzie mają się przecinać autostrady, kiedy nie ma się nic do powiedzenia, to nie jest nadzwyczajne narzędzie PR-owskie, tylko cyrkowa sztuczka - uważa Czarnowski. - To, co robi ten rząd, to jest kuglarstwo i szołmeństwo, a nie prawdziwa komunikacja - dodaje.
- Rząd całą energię marnuje na zbudowanie dobrego wizerunku, jakby nie miał ważniejszych problemów. A zapowiadał poważną debatę nad poważnymi problemami - dodaje socjolog Ireneusz Krzemiński.
Premier prawie codziennie zabiera głos: dzięki temu dziennikarze telewizyjni mają "setkę", radiowcy - "dźwięk", prasowi - cytaty. Sztab Marcinkiewicza dba o tło: jak informacja o pieniądzach z Unii dla ściany wschodniej, to w Białymstoku. Jak mowa o programie "Bezdomność", to w centrum zajmującym się bezdomnymi. - Gdybyśmy tego nie robili, byłby zarzut: co to za premier, który nie umie docierać do ludzi - tłumaczy Ciesiołkiewicz.
PR-owcy, którym w działaniach wizerunkowych rządu brakuje treści, uważają, że po jakimś czasie Polacy zaczną się jej domagać. - Im bardziej wymagające i dojrzałe społeczeństwo, tym to szybciej następuje. W Polsce może to jeszcze trochę potrwać, ale też nie w nieskończoność - uważa Czarnowski. - Kiedy emeryci dostaną 5 zł w ramach głośnej waloryzacji, to się przekonają, że to były puste słowa - przypuszcza Krzemiński.
Premier wciąż jest otwarty. Na stronach kancelarii publikuje kalendarium spotkań. 8 lutego, w setny dzień rządu, premier posunie się krok dalej - będzie gościem internetowego czatu na Onet.pl. Wtedy prawie każdy Polak będzie miał szansę z nim porozmawiać.
JAROSŁAW MURAWSKI |
jzzg | 26-01-2006 16:53:51 [#22] |
---|
Co do wspomnianych przeze mnie pamiętników - nie potrafię po latach wskazać danych bibliograficznych tej książki. Może kiedy jeszcze na nią natrafię. Owa nauczycielka goła niestety nie była. To był regularny sąd.
Nie miałem zamiaru prawić impertynencji nikomu! Broń Boże! Przepraszam. Chodziło mi o wyrażenie obawy, że idea realizowana przez zapaleńców - idealistów zostanie wypaczona, jak się to nieraz w historii zdarzało, dla doraźnych, partyjnych, partyjniackich celów. Moje obawy są tym bardziej zasadne, że dominuje obecnie rozliczeniowy nurt, a czystki dopiro się zaczynają i to na razie od góry.
Z pozoru niewinne sformułowania będą naciągane i interpretowane w dowolny sposób odległy od zamierzonego przez autorów.
Czy np. przykazanie, że dyrektor powinien być człowiekiem, na którym można się wzorować, będzie znaczyło, że nie powinien być widywany np. pijany, czy może również, że powinien chodzić do kościoła, dawać przykładnie na tacę i nie żyć o ślubie cywilnym.
I tego się boję. I w to, co piszę, wierzę. Czy więc Panie Marku wyśmiejesz mnie teraz? I to z przyjemnością? |
Marek Pleśniar | 26-01-2006 17:07:36 [#23] |
---|
jakoś się mijamy w tej całej "empatii w zakresie idei" - ale jechał to sęk krótko mówiąc pobyt w kontekście czystek, partyjniactwa i tego całego plugastwa krajowego, którego uniknęliśmy nie będąc rządowymi ani samorządowymi ani partyjnymi - i nie związkowymi na pewno, jakoś wprawia mnie w nastrój porównywalny z poczuciem jakie się ma będąc nie wiadomo czemu i po co oplutym. Nie jest mi więc po Twojej wypowiedzi ani do śmiechu ani do wyśmiewania. jesli to chciałeś osiągnąć - udało się w 100%. W życiu bym nie zgadł że będę kiedykolwiek uczestniczył w okolicy nawet, nawet o 100 metrów od takiej sfery. I biegiem stąd wieję bo mi jakoś niedobrze... ale nic to:-) |
beera | 26-01-2006 17:18:11 [#24] |
---|
Myslę marek, że jzzg nie wie po prostu o czym pisze- stąd nieporozumienie. Jzzg- Marek Cię odeslał do naszego kodeksu- przez nas stworzonego, w związku z czym Twoje slowa dywagacje na temat ślubu, chodzenia do kościoła, itd są nieuzasadnione: Kodeks etyczny dla dyrektorów będzie tylko okazją do eliminowania osób niewygodnych albo niespełniających kryteriów w obowiązującym obecnie nurcie. Najpierw zostaną wyeliminowani wszyscy, którzy żyją bez ślubu, potem ci, którzy nie chodzą do kościoła, potem ci, którzy nia dają na składkę, potem wyglądający na kochających inaczej, potem płacący alimenty i tak dalej w zależności od stopnia nawiedzenia władz terenowych.
Może Ci się to, co stworzylismy nie podobac, ale Twoje zarzuty swiadczą o tym, ze go nawet nie przeczytaleś Wmieszaleś nas- mam nadzieję niechcacy- w świat czystek, partyjniactwa i plugastwa krajowego, o ktorym pisał Marek. Nie wiem dlaczego i skąd pomysł. Generalnie przypominac mi zaczyna ten watek inny, slawny z listą, To nie nasz świat |
Krajanka | 26-01-2006 17:48:43 [#25] |
---|
Dlaczego nas nie szanują? Bo teraz w ogóle trudno o szacunek. Nie. Wiele zależy od Ciebie samego. Łatwiej gdy: - masz w sobie akceptację drugiej osoby taką jaka jest, - dopatrujesz się w ludziach tylko ich najlepszych cech, nawet jeśli trudno ci znaleźć to co w nich "najlepsze", - oszczędzasz swojego krytycyzmu, który innych obezwładnia, onieśmiela, także demotywuje, bądź zniechęca (delikatnie mówiąc) jak w tym wątku, - pokazujesz prawdziwego siebie, - pomagasz innym nauczyć się czegoś nowego, - aktywnie słuchasz, tak by zrozumieć cudzy punkt widzenia, cudze idee, - odkrywasz przyjemność w zwykłych codziennych wydarzeniach, czynnościach... Kiedy poczujesz przyjemność w dawaniu siebie, poczujesz, że inni też ci dają od siebie to co mają najlepszego... Wtedy też pojawia się i szacunek do samego siebie i nie zadajesz już pytania - dlaczego inni nas nie szanują. Czy np. przykazanie, że dyrektor powinien być człowiekiem Dyrektor jest człowiekiem, nauczyciel jest człowiekiem, każdy z nas tu czytających jest nim... inne powinien zmilczę... I tego się boję. Kusi by rzec - to bój się... może ostatni raz czujesz taki lęk? ;-) Daleko mi od owego "politykierstwa, plugastwa krajowego"... bliżej mi do człowieka, stąd taki mój wydźwięk... Mogłam pominąć.. Nic nie napisać... Ale mam tu na forum ludzi, któych darzę wielką sympatią za to co robią i sobą prezentują...:-) |
beera | 26-01-2006 18:00:01 [#26] |
---|
renatko muszę sobie kilka z punktow wziąc do serca dzięki :-) |
ewa | 26-01-2006 18:01:30 [#27] |
---|
"to nie nasz świat" - my róbmy swoje z szacunkiem :-) |
rzewa | 27-01-2006 04:08:13 [#28] |
---|
przypomniało mi się... powiedzenie mojej mentorki, jak robiłam pierwsze zawodowe kroki: Nikt nie będzie cię szanował, jeśli nie będziesz sama siebie szanować - z biegiem lat coraz lepiej to rozumiem i przekonuję się o słuszności tego zdania. |
Marek Pleśniar | 27-01-2006 04:33:44 [#29] |
---|
warto przestrzec by zbyt dalece dosłownie tego ktoś nie zrozumiał - i nie przeszanowałsię kosztem innych;-) musisz przyznać że taki efekt obserwujemy często jednakowoż kto prawdziwie i zasłużenie się szanuje, jest odporny na kompleksy - w nauczycielstwie typowe szanujący się nie obraża się o byle co i to bym przywitał chętnie w naszej branży |
jzzg | 27-01-2006 17:58:45 [#30] |
---|
Podobnie jak Krajanka #25 darzę sympatią ludzi piszących na forum, niosących pomoc innym w przedzieraniu się przez gąszcze coraz zawilszych przepisów.
Podobnie jak Rzewa uważam, że jak nie będziemy się sami szanować, nie zrobi tego społeczeństwo. Nie przeszanujemy się. Tu jesteśmy pod kreską. Raczej reprezentujemy postawę typu "przepraszam, że żyję".
Ale mam nadzieję, że można mieć swoje odmienne zdanie, zwłaszcza wśród ludzi światłych i mających dużą wiedzę, z której zresztą nieraz korzystałem. Naturalnie wiem, że "trudno przeciw ościeniowi wierzgać", ale taką mam naturę, że gdy czuję, że mam rację, to wierzgam.
Krajanko! odczuwam przyjemność wchodząc na forum. Akceptuję innych, rozumiem innych, ale oczekuję tego samego. Ktoś powiedział, że można różnić się pięknie. Podoba mi się ten aforyzm. Zacytowałaś początek zdania z mojego postu. Doczytaj je do końca i zastanów się nad rozterką, którą wyraża. Obawiam się, że nie ostatni raz czuję lęk. Nawet rozglądając się wokół, odczuwam go częściej. Jeśli ktoś mówi, że się nie boi, może jest po prostu niedoinformowany?
Podsumowując:
Nadal uważam, że nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę. To wszystko już jest. W razie potrzeby można do wyboru poczytać Dekalog lub Kodeks karny. Co kto lubi. Każdy wie, jak należy postępować. Co jest dobre, a co złe. Jeśli jednak woli upierać się, że co innego znaczy Kali ukraść krowy i Kalemu ukraść krowy, na zmianę jego poglądów nie wpłynie żaden kodeks etyki. |
Krajanka | 27-01-2006 22:45:16 [#31] |
---|
Nadal uważam, że nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę. To wszystko już jest. Wielu specjalistów od etyki twierdzi, że wszystkich obowiązuje jedna moralność [za B. Nogalskim]. Podobnie jak ty stawiają pytanie: czy dodatkowe kodeksy etyki zawodowej są potrzebne? Mówią - jeśli ktoś nie jest uczciwy i przyzwoity, to i nie pomoże mu żadna etyka zawodowa. Ty twierdzisz, że „Każdy wie, jak należy postępować.” Trudno nie przyznać racji… Za normami owej moralności ogólnej, także i prawem stoją sankcje (wyrzuty sumienia, odpowiedzialność przed Bogiem, sądem). Etyka zawodowa takich skutecznych sankcji jest pozbawiona, wyjątkiem są tu lekarze i maklerzy giełdowi. Do etyki lekarzy masz osobiście jednak wiele zastrzeżeń… Uwagi masz także do polityków, tu owy „rozliczeniowy nurt”… Na tym tle snujesz wiele negatywnych wizji… Często politycy, czy biznesmeni, broniąc się przed zarzutami o nieuczciwość, mówią: „prawo tego nie zabrania”, „mam czyste sumienie”… Wiele złego przyniosło dla naszego społeczeństwa lansowane od 1989 roku hasło: „wszystko jest dozwolone, co nie jest prawem zabronione”. Spowodowało przede wszystkim szkodliwe społecznie przekonanie, ze wystarczy postępować zgodnie z prawem, lub słuchać własnego sumienia, by być uczciwym i prawym. Nic bardziej błędnego… W naszym prawie nadal wiele luk… Prawda? Widać jak głęboko zakotwiczyło to w tobie… W twej wyobraźni mnóstwo przykładów, nadinterpretacji, lęków o przyszłość… Wiemy, że prawo formalne, ze względu na swe luki, posiłkuje się prawem zwyczajnym… Do niego należą między innymi kodeksy postępowania etycznego, które ułatwiają wykonywanie określonego zawodu, wpływają na prestiż profesji, tworzą pozytywny image. Mogą pomóc także w rozwiązywaniu konfliktów… Dlaczego więc nie ma istnieć Kodeks Etyczny, który promuje OSKKO? Do poznania go już cię tu zapraszano… Od siebie dodam jeszcze jedno – owe utworzenie Kodeksu Etycznego, i nie tylko te działania, przeczy twojemu uogólnieniu – „Raczej reprezentujemy postawę typu "przepraszam, że żyję".” Jednak piszesz, że „odczuwam przyjemność wchodząc na forum”… Nie tylko czuj więc, ale i wnoś od siebie wiele, zwłaszcza tych.., nooo... - pozytywów.:-) |
Małgorzata Piluch | 29-01-2006 12:58:23 [#32] |
---|
Popieram jzzg. Popieram, popieram! To właśnie brak solidarności psuje nasz wizerunek. Jzzg ma świętą rację - brawo! Kiedyś usiłowałam "podnieść" ten wątek, ale okazało się, że większość nie chce jakiejś, jak to wtedy nazwano "kastowości". Niech lekarze mają, prawinicy też, dyrektorzy banków, nie mówiąc o politykach. Mu jesteśmy na to zbyt uczciwi i idealistyczni, by tworzyć jakieś zawodowe kluby wzajemnego popierania się ponad podziałami. Zancie przecież sytuacje, jak to "jedna pani drugiej pani" ( rzeczywiście, mężczyznom zdarza się to rzadziej) podrywa autorytet na lekcjach w imię poprawiania swojego wizerunku i "kumplowania"się z młodzieżą? Znacie przecież sytuacje, w których wizytatorzy i kuratorzy opowiadają się, wbrew najparwdziwszej prawdzie, po stronie nieuczicwych uczniów i jeszcze bardziej nieuczciwych rodziców? Znacie przecież sytuacje, kiedy OP działają na jawną szkodę uczniów i jeszcze jawniejszą nauczycieli, przy czym chodzi głównie o to, żeby nauczcielom płacić jak najmniej, a najlepiej wcale? Znacie przecież sytuacje, kiedy dyrektor, na przerwie, na korytarzu pełnym młodzieży - budując tym samym swój, pożal się Boże autorytet- nieelegancko "upomina" nauczyciela? KN nie jest doskonała, ponieważ nie pozwala bez pardonu pozbywać się nauczycieli, którzy nie powinni pracować w szkole. Ale i tak w końcu dzieki niej mamy jaką taką ochronę przed "zewnętrznymi poprawiaczami oświaty". Chroni także tych niepokornych przed zakusami dyrektorów lubiących porządek we włanym folwarku... Bądźmy sprawiedliwi! Nie jesteśmy solidarni, nie wspieramy się w działaniach prowadzonych, co ciekawsze, na rzecz wspólnego dobra. Nie mamy odwagi - tego chyba brakuje nam najbardziej, a jest ona potrzebna nie tylko w obronie własnych interesów zawodowych, ale przede wszystkim naszym uczniom, których, podobno, także wychowujemy. Zaznaczam na koniec, że nie jestem rozgoryczona ani z powodów zawodowych, ani osobistych, nie przeprowadzam sobie taniej psychoterapii na szacownym Forum, które śledzę na bieżąco i "się zachwycam" niekiedy. Nie mam problemów z uczniami, a nawet wręcz przeciwnie i mam w porządku dyrektora. Pracuję 25 lat, więc wystarczająco długo, żeby mieć wystarczające pojęcie o szkole. Od lat jednak ubolewam - a dzieje się coraz gorzej wraz z napływem "młodej kadry naucycielskiej" - nad brakiem solidarności wśród nauczycieli. Tracimy na tym nie tylko moralnie, ale także finansowo. |
Gaba | 29-01-2006 13:26:56 [#33] |
---|
myślę także o solidarności zawodowej - problemem jest jednak moja niezgoda na to, co niektórzy robią, inny może typ wrażliwości, inne poczucie odpowiedzialności - bardziej mi bliskie jest solidaryzowanie się z zawodem niż z konkretnymi ludźmi, a zwłaszcza takimi, których poziom budzi mój wstręt (do grupy pijaków i oszustów - a przyszło mi się zmierzyć z taki na początku), sprzeciw, brak akceptacji, może czasem śmiech - trudno mi czasem milczeć. Widzę panie, które się stale spóźniają, każda próba zwrócenia uwagi się nie powiodła, taka pani ma zawsze wytłumaczenie, że to... pierwszy raz. Nie mogę się solidaryzować z tym, że się spóźniła, że jej jest oczywiście przykro, że MPK jest koszmarne... i np. 2 listopada nie jechał ten tramwaj, którym ona zawsze... - ile razy można być cierpliwym. Dlaczego zawsze te same osoby gubią klucze? Trudno mi zaakceptować pana, który bierze regularnie zwolnienia L4 a w Alpach prowadzi kolejne obozy... - oczywiście wiem, że to generalnie z powodu pauperyzacji zawodu. Nie solidaryzuję się z młodym tatą, który nie przychodzi do nas do pracy, bo nakładają mu się obowiązki z innej pracy - choć świetnie go rozumiem, nie zgadzam się. Po prostu się nie zgadzam, dla mnie nasza szkoła jest najważniejsza, ale szanuję, że dla tego pana nie. Dlatego szukam nauczycieli, którzy mają podobna hierarchię. Nie mam pomysłu na nauczyciela, który przeprowadził 3 raz pod rząd tę sama lekcję... - Nie wiem, co masz na myśli, myśląc 'solidarność" - ja staram się być lojalna wobec zawodu, wiedząc, że błądzić jest rzeczą ludzką, pojedyncze wpadki każdy z nas ma. Ci państwo opisani pierwsi z brzegu mają ogromne poczucie krzywdy, niesprawiedliwości przy braku mojej solidarności z nimi. Mam wrażenie, że to różne układy planetarne. Część w naszej szkole ma podobną hierarchię, część inną - powinnam jako szef mieć prawo wyboru ludzi, którzy są nastawieni na placówkę. |
Małgosia | 29-01-2006 13:29:00 [#34] |
---|
No właśnie! Ostrożna bym była z tą solidarnością zawodową. Źle pojęta przynosi nam więcej szkody niż pożytku. Też mam osoby w naszym środowisku, z którymi za nic solidaryzować się nie będę. I każdy w swoim otoczeniu bez trudu takie znajdzie. A co do postępowania i wizerunku... Nie w kodeksach i zapisach jest rzecz. Kiedyś to cytowałam już na tym forum, ale powtórzę: "Jeśli nie wiesz, jak się zachować, to na wszelki wypadek zachowaj się przywoicie" (Słonimski) |
Marek Pleśniar | 29-01-2006 13:35:59 [#35] |
---|
"Można nawet zaryzykować tezę, że to Marcinkiewicz jest rzecznikiem rządu" można zaryzykować drugą;-) - "wyłącznie" |
Marek Pleśniar | 29-01-2006 13:38:40 [#36] |
---|
wygląda na to że się wygłupiłem wklejając nasz (?) kodeks etyczny przepraszam;-) rzeczywiście nie wypada, wstyd się przyznawać podobnie jak nie wypada podobno się szanować (tak ktoś u powyżej napisał) |
atkaa | 29-01-2006 14:02:14 [#37] |
---|
kij w mrowisko Czytam tak sobie i myślę, że nie mają wielkiego znaczenia te różne dziwaczne ruchy dla poprawy wizerunku. Bo szacunek zależy po pierwsze od tego co robimy sami, osobiście oraz od tego jakie wartości są cenione w społeczeństwie. Jeżeli kiedyś jakiś np. oficer został złapany na kłamstwie albo innym świństwie to wiedział, że jest to jego śmierć społeczna - nikt z nim nie utrzymywał kontaktów towarzyskich, stawał się pariasem - więc strzelał sobie w łeb aby przynajmniej jakoś tam zmyć hańbę. Proszę sobie wyobrazić któregoś z polityków hi hi strzelajacych sobie w łeb z żalu, że okazali się świniami. Natomiast co do nauczycieli to zdecydowanie trzeba sobie jasno powiedzieć, że póki co sami budujemy sobie szaunek ale niestety nie globalny a taki bardziej lokalny i to każdego dnia. A ogólnie nie ma co wierzyć w ideę, że jeśli nie mamy kasy to chociaż niech nas szanują. Ponieważ niestety w obecnym społeczeństwie nie szanuje się (globalnie) tych co nie mają kasy uważając ich za nieudaczników. Zdażają się wyjątki ale proszę zauważyć, że zawsze są to JEDNOSTKI, a nie całe grupy społeczne czy zawodowe. Na durne reklamy w mediach nie mamy wpływu bo gdybyśmy stosowali jakąkolwiek nawet 'MĄDRĄ" cenzurę to gdzie byśmy doszli? a swoją drogą jakoś ja nie czułam się dotknięta tą wydurnijącą się babą ja się tak nie zachowuję wieć wiem (heh mam nadzieję) że nikt mnie z nią nie skojarzy. ALE niestety znam też i taką... ta to się musiała wściec... pozdrawiam |
beera | 29-01-2006 14:12:30 [#38] |
---|
jakies nieporozumienie tu mamy bo to zaden kij w mrowisko- o tym od dawna się na tym forum mowi Szacunek zalezy od tego, co robimy osobiscie- kazdy to wie i od dawna mowimy tu, że rzecznikiem nauczycieli jest kazdy nauczyciel z osobna.
Głupotą jest jednak nie wierzyć w mozliwości sprawcze ludzi. Weszlismy podczas tej dyskusji na drugi etap dywagacji- warto rozmawiac na temat naszego wpływu na to, jakim jest rzecznikiem nauczycielstwa kazdy indywidualny nauczyciel.
Odbieranie sobie- grupie zawodowej- wplywu na idywidualnych przedstawicieli tej grupy jest po pierwsze niemądre, a po drugie bezzasadne.
Chyba, ze celem tej grupy nie jest naprawa po pierwsze stanu, po drugie wizerunku ( co idzie za pierwszym) lecz solidarność zawodowa, na mocy ktorej smieci zamiata się pod dywan. Jaka postawa jest dla kogo istotniejsza- to juz jego indywidualna sprawa. Jednak na postawę grupy zawodowaje jako calości chcemy miec wpływ. Na deklaratywną choćby część tej postawy, bo to pierwszy krok do zmiany. Po to są formulowane priorytety, standardy, czy oczekiwane normy. |
jzzg | 29-01-2006 14:17:49 [#39] |
---|
Nadal twierdzę, że żaden nowy kodeks etyki nic nie pomoże.
Piszesz Krajanko, że są ludzie, którzy głoszą, iż postępują zgodnie ze swoim sumieniem robiąc świństwa i przekręty. Czyżby więc brakowało im jakiegoś wzorca etycznego postępowania w postaci np. kodeksu? Uważasz więc, że ich postępowanie zmieniłoby się na lepsze, gdyby takowy przedstawiono im do podpisu i stosowania? Ale przecież wielu zna i przyznaje się do wyznawania uznanych powszechnie zasad moralnych. Przypatrz się na tych wszystkich posłów, którzy ochoczo wzywają Boga, aby patronował ich działaniom. Nie wahają się przyjąć stanowisk wymagających nieskazitelnych osobowości, jak np. członkowie Trybunału Stanu. Za chwilę będą bowiem pociągać do odpowiedzialności wielu ludzi. Przeczytaj artykuł "Pomyje IV TP" z "Przekroju" nr 46 z .11.2005. Wszyscy z tam opisanych wołali w trakcie zaprzysiężenia Tak mi dopomóż Bóg. Mają więc i znają pewien sprawdzony kodeks etyki. I co z tego? I w czym to wpływa na ich postępowanie? W niczym. Zacytuję tu ostatnie zdanie z mojej poprzedniej wypowiedzi: "Jeśli jednak woli upierać się, że co innego znaczy Kali ukraść krowy i Kalemu ukraść krowy, na zmianę jego poglądów nie wpłynie żaden kodeks etyki". |
beera | 29-01-2006 14:24:08 [#40] |
---|
Głupotą jest jednak nie wierzyć w mozliwości sprawcze ludzi.
Weszlismy podczas tej dyskusji na drugi etap dywagacji- warto rozmawiac na temat naszego wpływu na to, jakim jest rzecznikiem nauczycielstwa kazdy indywidualny nauczyciel.
Odbieranie sobie- grupie zawodowej- wplywu na idywidualnych przedstawicieli tej grupy jest po pierwsze niemądre, a po drugie bezzasadne.
Chyba, ze celem tej grupy nie jest naprawa po pierwsze stanu, po drugie wizerunku ( co idzie za pierwszym) lecz solidarność zawodowa, na mocy ktorej smieci zamiata się pod dywan. Jaka postawa jest dla kogo istotniejsza- to juz jego indywidualna sprawa. Jednak na postawę grupy zawodowaje jako calości chcemy miec wpływ. Na deklaratywną choćby część tej postawy, bo to pierwszy krok do zmiany. Po to są formulowane priorytety, standardy, czy oczekiwane normy. .......... jzzg nie pomoze kodeks, pomogą ludzie. Ludzie, ktorzy maja zinternalizowany system wartosci. Wartości nazwanych w sobie. Obrażasz tych, dla ktorych swiat wartosci jest swiatem wewnętrznych, a nie zewnetrznych prawd. I tych, ktorzy wierzą, że warto podejmowac wysiłki na rzecz zmiany , zamiast wzruszać ramionami z przekonaniem, ze nic ten wysilek nie da Moze mierzysz ludzi swoją miara- nie wiem. Na nic dyskusja z Tobą, bo wiesz swoje. |
atkaa | 29-01-2006 14:27:31 [#41] |
---|
asia Niestety nie zgadzam się z Tobą. Wpływ mielibysmy gdyby to OSKKO decydowało o rozporządzeniach, KN itp (heh pomarzyć można) Ale póki jest tak, że solidarność przez zwykłych nauczycieli jest rozumianna jako siła do obrony nawet najgorszych z nich to niestety ale nic się nie zmieni. A standardy po co tworzyć nowe gdy dokładnie wiadomo kto jest porządnym człowiekiem. Problemy zaczynają się wtedy gdy włączamy w całaąsprawę prawników a nie zdrowy rozsądek. |
beera | 29-01-2006 14:35:27 [#42] |
---|
Ale póki jest tak, że solidarność przez zwykłych nauczycieli jest rozumianna jako siła do obrony nawet najgorszych z nich to niestety ale nic się nie zmieni Ty się z tym godzisz, a ja nie. Jesli grupie zawodowej odmawia się wplywu na indywidualnych przedstawicieli tej grupy, to znaczy, ze cala ta grupa jest do zmiany. Moim zdaniem ten wplyw jest- chocby przez nieakceptowanie niewłasciwych nauczycielskich postaw w gronie pedagogicznym. Na szczęscie znam niezłe grona i wiem, ze ten wplyw jest . Znam dyrektorów- i wiem, ze kreują dobre postawy. Nie wierzę w bezsilnośc. Tu się róznimy. ....... i nie rozmawiamy to u oskko- rozmawiamy o nauczycielach i dyrektorach. jedno tylko jest tu stowarzyszeniowe- połączylo ono ludzi, ktorzy chcą inaczej i wierzą, że może być inaczej. Na szczęscie jest wielu, ktorzy te wiarę w sobie mają i co więcej ich dzialania uwiarygadniaja posiadanie tej wiary. |
Marek Pleśniar | 29-01-2006 14:37:05 [#43] |
---|
kodeks etyki nie jest narzędziem by się ktoś zrobił prawy, kompetentny itp Nigdy nikogo żaden kodeks nie uleczył ani nie wychował. Zazwyczaj jest dla tych którzy CHCĄ go przestrzegać. Bo jest się z czym identyfikować a przez to poznaje się grupę ludzi którzy chcą tego samego. Ma więc walor integracji ludzi o podobnych celach. kodeks jest rodzajem manifestu "w co wierzymy". Skupiać ma ludzi którzy wierzą w to samo. Kodeks powstał 3 lata temu na tym forum. Nie jest "jakimś nowym kodeksem" lecz powielono go i wręczono tysiącom ludzi. Bo może odnajdziemy dzięki temu "swoich". Nie musisz w to wierzyć. Nikt Ci nie każe. Nie mamy wpływu na to by zmuszano ludzi do prawości czy zawodowej uczciwości. Ale możemy SAMI tego przestrzegać. Bo chcemy. Niepotrzebne nam ustawy do tego. Kto wierzy że ustawa coś zmieni - zadziwia mnie, bo czemu nie wierzy że zmieni kodeks jakowyś;-) Jak napisał Bułhakow - każdy będzie miał to w co wierzy. Myśmy się zebrali, założyli OSKKO i zadeklarowali w co wierzymy w pracy zawodowej. Nie musicie. Nikt nie musi. Ale uważam że ktoś kto go nie chce szanować - nie powinien wstępować do OSKKO. |
syrenka | 29-01-2006 14:39:37 [#45] |
---|
Ja za asią. Nie wierzę w bezsilność i też znam dobre przykłady. |
Fakir2 | 29-01-2006 15:08:42 [#46] |
---|
Joanno ! Napisałaś: "...swiat wartosci jest swiatem wewnętrznych, a nie zewnetrznych prawd. (...) warto podejmowac wysiłki na rzecz zmiany , zamiast wzruszać ramionami z przekonaniem, ze nic ten wysilek nie da (...) Głupotą jest jednak nie wierzyć w mozliwości sprawcze ludzi..." - - - Zgadzam się z tym całkowicie! Dodałbym, że nie tylko warto ale TRZEBA podejmować wysiłki na rzecz zmian (co jasne - na lepsze), nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z takich czy innych uwarunkowań determinujących (chwilowo - w co wierzę) nieefektywnośc tych wysiłków... A moim zdaniem - przepraszając za szczególny radykalizm - nie tyle "głupotą", ile niewybaczalnym i groźnym błędem formacji jest niewiara w możliwości sprawcze, możliwości drugiego człowieka w ogóle... Zawsze mi się wydawało - ba, byłem przekonany - że należę do jakiejś tam "grupy myślącej pozytywnie". I nadal jestem. Chcę Kodeksu Etycznego, nie tyle by był na papierze ile by był w myślach, mowie i uczynkach... |
beera | 29-01-2006 15:14:04 [#47] |
---|
to jest wlasnie ta- na szczęście podzielana na tym forum bardzo powszechnie- niewiara w bezczynność mam wrażenie, ze wielu z nas nalezy do dużej grupy " myslacych pozytywnie" Moim zdaniem swiadomość potrzby zmiany i jej chęć to pierwszy krok na rzecz tej zmiany:-) W koncu z jakiegos powodu chce nam się " strzępic opuszki palcow" |
Krajanka | 29-01-2006 15:24:18 [#48] |
---|
no cóż... idziesz swoją drogą Jzzg... ze swoimi wyborami, dążeniami... mijamy się... i mi nie żal.. powodzenia :-) |
atkaa | 29-01-2006 19:28:04 [#49] |
---|
asiu, Marku Chyba calkowicie się nie zrozumiałysmy. Ja nie godzie sie na cokolwiek tylko napisałam o faktach, ktore zaobserwowalam w róznych miejscach. Nie o wszystkich faktach. Są fajni nauczyciele i dyrektorzy. Ale mówienia nie mozna ograniczyć do tego tylko co dobre i piekne trzeba także mówic o tym co nalezy zmienic, a wiec co sie nam nie podoba. Zdecydowanie zrobiło mi sie coskolwiek przykro gdy naskoczyliście na mnie i do tego niesłusznie. Przeczytałam kodeks i nie widze w nim, żadnego punktu, który by mi nieodpowiadał z ktorym bym sie nieidentyfikowala ale... Ja wierze w ludzi. Gdybym nie wierzyła tobym nie byłabym nauczycielem. Dlatego między innymi również wstąpiłam do OSKKO. Ale to nie znaczy, że zgadzam się ze wszystkim. Nie do końca chce identyfikowac sie z jakąś grupą zawodową raczej jęsli już to z grupą ludzi myslących podobnie - pozytywanie w moim rozumieniu. (Zastanawiam sie czy ktoś to własciwie odczyta) Mało tego uważam, że pisanie Jeśli nie jesteś z nami jesteś przeciwko nam. >>>Ale uważam że ktoś kto go nie chce szanować - nie powinien wstępować do OSKKO.<<<brzmi mi starasznie i cos złego przypomina. Chciałabym aby ktoś ze mną podyskutował a nie wyciągał artylerię Jeśli Ci sie nie podoba to idź do innej piaskownicy. Tak odebrałam odpowiedź asiu twoją i szefa ;-) Mam jednak nadzieję szczerą,że to tylko nieszczęśliwy zbieg okolicznosci... |
beera | 29-01-2006 19:38:05 [#50] |
---|
Jestem zdziwiona, że odebrałaś moj glos inaczej niz " głos w dyskusji" mam prawo nie zgadzac się z Twoimi poglądami i nie zgadzam się z nimi w kwestiach, ktore opisałam. tak samo Ty masz prawo do niezgadzania się z moim poglądami- i tez to napisałaś Nie wiem gdzie w swoim poscie posunęłam się nazbyt daleko- czyli gdzie naskoczylam na Ciebie po Twoim poscie. szczerze mówiąc jestem lekko .... no nie wiem o co chodzi? ........ Jednocześnie Cię wtajemniczę- moj i marka post, to dwa odrebne posty, jeden z Olsztyna, drugi spod Jeleniej gory. Ja chętnie za swój post odpowiem i jesli wskażesz mi momenty w ktorych nastapilo jakies nieporozumienie, to się wytłumaczę. Z markiem wolalabym, zebys dyskutowała odrębnie, bo co ja Ci mogę za niego napisać? |
|